piątek, 23 grudnia 2016

#7 - Triumf miłosierdzia

Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem."
(Jk 2, 13-13)
Jakiś czas temu, kiedy czekałem kolejce do spowiedzi (czekałem już dość długo, przede mną było tylko kilka osób, za mną trochę więcej) do kolejki weszła jakaś starsza pani. Trochę mnie ta sytuacja zirytowała. Czekasz już jakiś czas, a tu nagle ktoś się wpycha tuż przed tobą bez jakiegokolwiek pytania o zgodę. Przez jakiś czas rozważałem, czy po prostu uprzejmie nie zwrócić uwagi, że koniec kolejki jest w innym miejscu. Niemal od razu jednak odrzuciłem tą możliwość. Biorąc pod uwagę podeszły wiek tej kobiety nie byłoby to na miejscu. Swoją drogą, jak się później nad tym zastanawiałem, to wcale nie perspektywa dłuższego czekania tak mnie wtedy zirytowała. Właściwie gdybym został poproszony o wpuszczenie do kolejki, bez wahania bym się zgodził. Parę minut czekania więcej nie robiło mi wielkiej różnicy. Odezwało się we mnie poczucie niesprawiedliwości.
Chwilę później przypomniał mi się zacytowany na samym początku fragment z Pisma Świętego. Zacząłem się zastanawiać jakby wyglądało moje życie, gdyby wyciąć z niego wszystkie sytuacje, kiedy okazano mi miłosierdzie. Te wszystkie sytuacje, w których otrzymywałem coś, co mi się absolutnie nie należało. Nawet gdyby zwrócono mi to wszystko, co w wyniku niesprawiedliwości straciłem, to i tak straty przeważyłyby możliwe zyski. I nie jest to kwestia pewnego ledwie zauważalnego deficytu. Gdyby wykluczyć z ludzkiego życia miłosierdzie, rzeczywistość mogłaby się okazać druzgocząca. Myślę, że wielu z nas, którzy zaczęliby pod tym kontem analizować swoje życie, doszłoby do wniosku, że właściwie powinni już nie żyć. A przynajmniej ich obecne życie byłoby bardzo utrudnione. Taka refleksja jest bardzo istotna, gdyż pozwala spojrzeć zupełnie z innej strony na sytuację, w której okazujemy komuś miłosierdzie. Osobiście jestem osobą bardzo wrażliwą na brak sprawiedliwości (zwłaszcza gdy jestem jednym z poszkodowanych) i jest to dobra cecha, jeśli motywuje nas ona do stawania w obronie słabszych. Gorzej jeśli wiąże się to z skłonnością do traktowania miłosierdzia i przebaczenia jako wyjątkowych gestów, które wykonuje się tylko od święta, na przykład podczas łamania się opłatkiem w trakcie wigilii. A przecież powinno być to codziennością. Święty Jakub w swoim liście piszę: „Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem.". Sąd jednoznacznie kojarzy się ze sprawiedliwością. Sprawiedliwość przestaje mieć większe znaczenie w zderzeniu miłosierdzie. Czy na pewno? Być może część osób niewierzących może uznać stawianie miłosierdzia ponad sprawiedliwością za zupełnie pozbawione logiki. Czy nie byłoby prościej i lepiej, gdyby każdy dostawał to na co zasłużył? Czy istnieje jakikolwiek inny sensowny argument, żeby tak robić poza perspektywą ulgowego traktowania na Sądzie Ostatecznym? Jak odpowiedzieć na głosy domagające się wprowadzenia kary śmierci za zabójstwo? W świecie opierającym się jedynie na sprawiedliwości ciężko by było odpowiedzieć na to ostatnie pytanie. Ale czy Ci ludzie tak naprawdę sami chcieliby żyć w takim świecie? Rzeczywistość, w której nie zostałyby wybaczane żadne błędy, w której nikt nie dostawałby drugiej szansy, byłaby sprawiedliwa. Ale czy różniłoby się to wiele od świata przyrody, w której przetrwają tylko najsilniejsze osobniki?
Być może tak ma być. Możemy sobie tworzyć naszą sprawiedliwą przestrzeń, w której zostawimy tylko ludzi, którzy są nam w jakiś sposób przydatni, z której wyrzucimy wszystkich tych, którzy nam w jakikolwiek sposób zawadzają. Pytanie tylko czy za jakiś czas sami nie zostaniemy z tej przestrzeni wyrzuceni...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz