sobota, 27 lutego 2016

#3 - Prawda, która czasem boli

                Kiedy pewnego dnia obejrzałem w telewizji dokument o życiu prywatnym J.F. Kennedy’ego, pokazujący jego liczne romanse z kobietami, które były podejrzewane o bycie agentkami, muszę przyznać, że doznałem lekkiego wstrząsu. Prezydent Stanów Zjednoczonych, którego uważałem za wspaniałego człowieka, za swego rodzaju autorytet, okazał się kimś o dość nieciekawej przeszłości. Co prawda polityka ocenia się na podstawie tego jak się wywiązuje ze swoich obowiązków, a nie na podstawie jego życia prywatnego, czego przykładem jest choćby Winston Churchill genialny polityk, a prywatnie alkoholik, to jednak konfrontacja wyidealizowanego wizerunku jakiegokolwiek człowieka z brutalną rzeczywistością jest zawsze bolesna. Po obejrzeniu tego filmu przyszła mi do głowy myśl, że właściwie nie powinno to wychodzić na jaw, przecież tyle ludzi w niego wierzyło, traktowało go jak bohatera, po co niszczyć ten obraz, czy nie lepiej zostawić ludzi w nieświadomości? Bogu dzięki za wyzwolenie mnie z tej „herezji”…

wtorek, 23 lutego 2016

#2 - Polityka według Jakuba Młynarza

                Muszę przyznać, że kiedy w mediach, czy podczas kampanii wyborczych mówiono o tak zwanej wojnie polsko-polskiej, o podziale Polaków na zwolenników PIS’u i na zwolenników PO, niespecjalnie w to wierzyłem. Traktowałem to jako element swego rodzaju gry między dwiema opcjami politycznymi, w której obie partie nawzajem oskarżają się o doprowadzenie od ogólnonarodowego konfliktu i rozbijanie jedności wśród Polaków. Co ciekawe, o ile oskarżenia padały z obu stron, to jednak ręki wyciągniętej do zgody nie zobaczyłem, ani z jednej, ani z drugiej strony. Nie traktowałem tego problemu poważnie, bo wydawało mi się, że rzeczywistość jest taka, że politycy tłuką się między sobą, a zwykli ludzie potrafią spojrzeć na to wszystko z dystansem. Myślałem tak, aż do momentu kiedy doświadczyłem tego konfliktu na własnej skórze. I wtedy zacząłem sobie zadawać pytanie, gdzie leży problem?

czwartek, 11 lutego 2016

#1 - A komu to przeszkadzało?

Kiedy toczy się dyskusje na temat symboli religijnych, w miejscach publicznych, zarówno tych stojących gdzieś po środku miasta, jak i tych noszonych przez wyznawców danej religii, głównym argumentem wysuwanym przez tych , którzy by chcieli usunąć religie z przestrzeni publicznej jest to, że ich obecność może urażać osoby innego wyznania. Co ciekawe, o ile głosy troski o ludzi, którzy mogliby się poczuć dotknięci spostrzeżeniem krzyża stojącego pośrodku parku są zjawiskiem dość częstym, o tyle głosów osób rzeczywiście pokrzywdzonych jakoś nie słychać. Być może jestem jeszcze młody i niewiele widziałem, ale jakoś nie przypominam sobie widoku kogoś, krzyczącego z bólu po dostrzeżeniu krzyża (no chyba, że w przypadku opętania), czy zasłaniającego sobie oczy, żeby nie patrzeć na kobietę ubraną w burkę. No cóż, być może za mało wiem. Zastanawia mnie tylko to jakie znaczenie dla kogoś niewierzącego, mogą mieć dwa prostopadle połączone ze sobą kawałki drewna? Jaką przykrość mogą wywoływać u człowieka symbole, które nie mają dla niego żadnego znaczenia, oznaczające światopogląd, który go zupełnie nie obchodzi?

#0 - O "Sensie życia"

Po długiej przerwie wracam do pisania. Mojego poprzedniego bloga musiałem przerwąć z powodu braku pomysłów i czasu. Teraz sytuacja się zmieniła. Pomysły są i trochę więcej czasu również, więc może coś z tego będzie. Jest to mój pierwszy post na nowym blogu więc wypadałoby, żebym przedstawił ogólne założenia niego dotyczące. "Sens życia" ma być tym czym w założeniach miał być Mój Punkt Widzenia, mój poprzedni blog, czyli poruszać tematy światopoglądowe, a nie stricte związane z wiarą. Oczywiście te kwestie pewnie również się będą pojawiały, ale nie to będzie motywem przewodnim. Z góry uprzedzam, że nie wiem jak długo będę pisał i jak często będę publikował posty. Może się okazać, że napiszę ponad 50 tak jak w MPW, ale też może się skończyć na pięciu. Nigdy nie wiadomo jak będzie to wyglądało z czasem i z pomysłami. Dlaczego taka nazwa bloga? Muszę przyznać, że nie mogłem wymyślić bardziej zabawniejszej i jednocześnie chwytliwej nazwy. No cóż. To by było na tyle. Nie chcę mi się więcej pisać. Wkrótce pojawi się mój pierwszy post.