"Pokój
zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam
daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!" (J
14, 27)
Kiedy myślałem o
tym fragmencie z Pisma Świętego, zastanawiając się nad jego
sensem, pojawiły mi się w głowie dwa pytania. Jak pokój daje
świat? I jak go daje Jezus, skoro nie tak jak świat? W odpowiedzi
na to pytanie przypomniało mi się pewne łacińskie przysłowie
przypisywane rzymskiemu historykowi, Tytusowi Liwiuszowi. „Jeśli
chcesz pokoju, szykuj się do wojny.”. Najsmutniejsze w nim jest,
że mimo całej sprzeczności tych dwóch kluczowych słów: „pokój”
i „wojna” wydaje się mieć w sobie dużo prawdy. Widać to
szczególnie w wszechobecnym wyścigu zbrojeń. Rekcją na wiadomość
o skonstruowaniu przez naszych przeciwników bomby, która jest w
stanie zniszczyć większe miasto, jest próba stworzenia takiej
która zrówna z ziemią miasto oraz okoliczne wioski. Odpowiedzią
na ataki terrorystyczne jest nawoływanie o pozwolenie obywatelom
posiadania własnej broni. To wszystko w imię pokoju i
bezpieczeństwa. I być może jest to słuszne. Być może jest to
jedyna możliwość, żeby zapobiec wojnie. Ale czy brak wojny jest
równoznaczny z pokojem?
Mimo, że od prawie
30 lat żyjemy w wolnym kraju, a większość z nas nie doświadczyła
wojny na własnej skórze. Nie żyjemy w pokoju. Wystarczy zajrzeć
do internetu, lub obejrzeć jakiekolwiek wiadomości by mieć tego
świadomość. Jesteśmy skłóceni i podzieleni jak mało, który
naród i nic nie wskazuje na to, że miałoby to w najbliższych
latach ulec jakiejkolwiek zmianie. Oczywiście, można stwierdzić,
że na poziomie globalnym czy nawet na poziomie narodowym całkowity
pokój jest czymś nieosiągalnym. Ale czy na poziomie osobistym
wygląda to lepiej? U mnie na pewno nie. Mimo, że nie mam żadnych
śmiertelnych wrogów i nie muszę otaczać się ochroną podczas
wyjścia na miasto, to tu też nie ma pokoju. Bo jak nazwać sytuacje
gdy są w moim życiu takie osoby, które wole unikać, nawet gdy
zachowana jest w tych relacjach pewna tzw. poprawność polityczna i
udawana życzliwość.
Jezus nie chcę nam
dać jedynie braku wojny. On chce nam dać pokój w pełnym tego
słowa znaczeniu. Pokój w którym, którym nie ma lęku. Dozbrajanie
się daję pewną gwarancję braku wojny przez jakiś czas, ale
powoduje trwanie w ciągłym napięciu i strachu, bo za jakiś czas
to co uczyniliśmy może okazać się niewystarczający. Bóg zachęca
nas do dążenia do pokoju, który się nie kończy, którego nic nie
może zniszczyć. W tym pokoju nie ma lęku, bo opiera się na
miłości, a jak pisał św. Jan w swoim liście: „W miłości nie
ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk”. Pozostaje pytanie
jak dojść do tego pokoju, w czasach, w których jest niezwykle
sporo powodów do strachu. Dla mnie zawsze pomocne było
przypominanie sobie, tego kto tu tak naprawdę rządzi. Że mimo
tego, jak kruchy i słaby wydawałby się świat i moje życie, to
jest ktoś kto nad tym wszystkim panuje. Źródłem prawdziwego
pokoju jest zaufanie i przekonanie, że do Boga i tak należy
ostatnie słowo.
„Twoja jest, o
Panie wielkość, moc, sława, majestat i chwała, bo wszystko, co
jest na niebie i na ziemi, jest Twoje; do Ciebie, Panie, należy
królowanie i ten, co głowę wznosi ponad wszystkich.
Bogactwo i chwała
od Ciebie pochodzą, Ty nad wszystkim panujesz, a w ręku Twoim siła
i moc, i ręką Twoją wywyższasz i utwierdzasz wszystko. „ (1 Krn
29, 11-12)